Piotr, nazywany
przez bliskich Pytonem, przyjeżdża z Anglii do niezidentyfikowanego polskiego
miasteczka, aby ożenić się z Żanetą. Wszystko zapowiada udane małżeństwo-
wpływowy i prominentny teść, wyjątkowo piękna żona, obecność i bliskość
przyjaciół. Tę idylliczną sytuację przerywa niespodziewane odkrycie. Sam Piotr,
kopiąc w ogrodzie przyszłego domu rodzinnego, odkrywa szkielet nieznanej osoby.
Od tego momentu młoda para ma do czynienia z coraz większym niepokojem, bo
pewne paranormalne zjawiska niepokoją weselny bankiet.
Tak rozpoczyna się
Demon, ostatni film w reżyserii Marcina Wrony, w kinach od 15 października 2015
r. Tę polsko-izraelską produkcję mogą obejrzeć i podziwiać miłośnicy różnych
gatunków. Z jednej strony ci, którzy uwielbiają akcję pełną napięcia, mogą tu
znaleźć wszystkie podstawowe elementy dreszczowca i horroru. Z drugiej strony,
w tym scenariuszu napisanym na motywach dramatu Przylgnięcie Piotra Rowickiego,
mogą gustować także pasjonaci tajemniczych relacji między widoczną a niewidoczną
rzeczywistością. W efekcie, żydowska tradycja dybuka odgrywa w rozwoju akcji
filmowej istotną rolę. Chodzi o ideę, że nieszczęśliwe dusze zmarłych mogą
ingerować w sferze żyjących, wstępując w ich ciała. W tym sensie, gra Itay
Tirana, czyli filmowego Piotra, okazuje się wyjątkowo ekspresywna, szczególnie
ze względu na to, jak wyraża wewnętrzne rozterki jego postaci. A to nie jest
wszystko. Ten film można skojarzyć z drugą prozą teatralną. W tym przypadku,
skojarzenie jest czysto polskie, bo automatycznie, pomimo że nieumyślnie, widz
łączy Demona z Weselem Wyspiańskiego. Akcja rozwija się na tym samym tle
weselnym, w obydwóch dominuje element niematerialny, w obu przypadkach obok
bohatera są postaci, które komplikują rozumienie historii.
Ostatecznie
Marcinowi Wronie udało się stworzyć film głęboko zakorzeniony w polskiej
kulturze, ale równocześnie taki, który wyraża uniwersalną treść. W efekcie
problem pamięci i odpowiedzialności nie dotyczy tylko polskiej relacji z
utraconym przedwojennym światem Żydów, ale każdego z nas. O czym powinniśmy
pamiętać, przy stawianiu tego nieuniknionego pytania.
Andrea Baudone
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz